Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/572

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Okazywał się takim chwatem w swoim rodzaju, jak kto inny, coby się rzucił na wilka, żeby mu wyrwać owcę z paszczy — wtrącił więzień w niebieskiej czapce.
— Albo jak człowiek, coby porwał się na Rzeziłba, żeby mu wydrzeć ze szponów biednego Gringaleta — dodał Barbillon, który podobnież słuchał powieści z zajęciem.
„Właśnie bo chciałem powiedzieć — rzekł Pique-Vinaigre. — Otóż po takich czynach waleczności, Gringalet co się nigdy nie śmiał, uśmiechał się, śpiewał, skakał.
Lecz szanowne zgromadzenie gotowe zapytać: Pique-Vinaigre, przyjacielu, jaką przyjemność znajdował Gringalet, którego wszyscy bili, w ratowaniu much, w zabijaniu pająków? Jego wszyscy krzywdzili, czemuż się nie mścił, szkodząc innym i krzywdząc ich w miarę sił i możności?“
— Tak, prawda, czemuż się choć nie mścił?
— O! — zawołł więzień w niebieskiej czapce — ja rozumiem dlaczego biedny chłopczyk tak chętnie ratował muchy, może sobie mówił: kto wie czy i mnie kto kiedy nie ocali.
„Zgadłeś — odpowiedział Pique-Vinaigre. — Gringalet mówił sobie: Rzeziłeb jest moim pająkiem; może kiedyś ktoś uczyni dla mnie to samo, co ja czynię dla much, przerwie pajęczynę, w którą mnie uwikłał i oswobodzi mnie z jego pazurów. Rzeziłeb wytłukł chłopczynę tak mocno, że Gringalet dłużej nie wytrzymał; dopilnował minuty kiedy Rzeziłeb karmił menażerję i drzwi poddasza były otwarte, spuścił się po drabinie...“
— A! wybornie — rzekł jeden z więźniów.
— Czemu nie skarżył się dziekanowi? — zapytał więzień w niebieskiej czapcę — dziekan wyprawiłby mu taniec.
„Prawda, ale nie miał dosyć odwagi, bał się, wolał uciec. Na nieszczęście Rzeziłeb dostrzegł go, schwytał za czuprynę, i znowu zawlókł na poddasze. Już tym razem Gringalet, na samą myśl, co go czeka, drżał jak liść. Tu jednak muszę panom wspomnieć o Gargussie, wielkiej małpie, faworycie Rzeziłba. Rzeziłeb nie wysyłał jej z domu na