Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/541

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Chowałam wprawdzie, ale cóż, bił mnie tak długo, aż musiałam mu je oddać.
— O, ty biedna, nieszczęśliwa! lecz nakoniec czy przecie wybawiłaś się od twego hultaja męża?
— Opuścił mnie, gdy sprzedał wszystko: nawet łóżko i kolebki dzieci. Razu jednego powiedział do mnie: Mamy ładną córkę, jakżeśmy głupi, żeby z tego nie skorzystać.
— Aha! rozumiem, sprzedawszy sprzęty, chciał posprzedawać także dzieci.
— Przykro mi, mój Fortunacie, że nie jestem w stanie dać ci cośkolwiek.
— Cóż to, czy myślisz że wziąłbym od ciebie? Przeciwnie: dotąd więźniowie płacili mi po jednym sons od osoby za słuchanie moich powieści: odtąd muszą dawać po dwa, albo się bez nich obejdą; co uzbieram będzie dla ciebie. Mąż jest panem dopóki was prawo nie rozłączy, a ponieważ nie masz pięciuset franków aby się od niego wykupić (tyle potrzeba na przeprowadzenie separacji), więc oddaj mu wszystko, nawet córkę, on ją zabierze i zaprowadzi gdzie zechce.
— Boże mój, Boże! gdzież sprawiedliwość?
— Sprawiedliwość? — zawołał Pique-Vinaigre z głośnym i gorzkim śmiechem, — sprawiedliwość we Francji jest jak mięso, potrawa zbyt droga dla ubogich ludzi. Jeżeli idzie o to, żeby biedaka wsadzić do więzienia albo posłać na galery, taką sprawiedliwość daje się gratis; jeżeli mu łeb utną, to także gratis, zawsze gratis. Ale jeżeli trzeba nieszczęśliwą matkę obronić od rozbójnika męża, co ją bije i obdziera, co jej chce i może wydrzeć córkę, taka sprawiedliwość kosztuje pięćset franków i bez niej, moja Anno, musisz się obejść. Serce się kraje, gdy pomyślę o losie twoim, twoich dzieci, gdy myślę, że ci nie mogę pomóc. Ja niby zawsze się śmieję, ale miewam dwa rodzaje wesołości: wesołość wesołą i smutną. Kiedyś napiszę coś i dla twoich dzieci, to je zabawi.