Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/506

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jeść mi się chce — zawołał Bakałarz głosem drżącym od wściekłości — czy chcecie mnie umorzyć głodem!
— Głodny jesteś, staruszku? — odparła Puhaczka ze śmiechem, ssijże łapę jak niedźwiedź. — I zeszła kilka schodów, żeby ukryć worek w jakiej rozpadlinie. Na co się szamoczesz? — mówiła dalej — siedź spokojnie, łańcuch mocny, mój stary, kupiony u ojca Micou, a on tylko dobre rzeczy sprzedaje. Twoja własna wina, na co dałeś się we śnie związać? Potem zostało już tylko okuć ciebie i tu zanieść, umieszczono cię w chłodzie, żebyś się nie opalił, mój stary fircyku!
— Szkoda! on tu spleśnieje! — dodał Kulas.
— Naco przyszło ci do głowy — mówiła dalej Puhaczka — kiedyśmy wracali z Bouqueval, udawać poczciwego? nie dałeś mi pomalować Maryśce twarz witrjolem? nawet sumienie ci widać zdelikatniało?
— A zatem ślepak niech cię zje, Puhaczko, bo mu się jeść chce! — krzyknął Kulas i z całych sił popchnął ją. — Miotając przekleństwo, stoczyła, się po kamiennych schodach.
— Kiss, kiss, kiss, łap ją stary! — wołał Kulas i wyjąwszy ze szczeliny worek poszedł z nim na górę, krzycząc z dzikim śmiechem: — czy lepiej cię teraz pchnąłem niż wprzódy, Puhaczko? Już mnie nie będziesz gryźć. Myślałaś, że ci daruję? Właśnie też! mnie jeszcze krew idzie.
— Mam ją, mam — wołał Bakałarz z nieludzką radością. — Kulasie, daruję ci wszystko złe, coś mi zrobił, a w nagrodę usłyszysz jak śpiewa Puhaczka!
— Brawo, otóż siedzę w loży pierwszego piętra — odpowiedział Kulas, siadając na schodach.
Walka Bakałarza i Puhaczki była zacięta, wściekła, lecz cicha, bez słów, bez krzyku, tylko czasem słychać było ciężkie głośne odetchnienie, towarzyszące gwałtownym wysiłkom. Kulas zaczął tupać nogami i krzyczeć, jak czynią paradysowi widzowie teatrów na bulwarach, kiedy się niecierpliwią: