Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/451

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XX.
HRABIA DE SAINT-REMY.

W dwie gadziny po rozmowie Boyera z Edwardsem, ojciec hrabiego de Saint-Remy zapukał do domu syna.
Stary hrabia de Saint-Remy był słusznego wzrostu, jeszcze rześki i silny mimo podeszłego wieku, cera prawie miedziana dziwnie odbijała od zupełnie białych włosów i białej brody, gęste czarne brwi ma pół zakrywały przenikliwe głęboko zapadłe oczy. Chociaż przez dziwaczną mizantropję nosił odzienie prawie nędzne, jakaś spokojna duma rozlana w całej osobie nakazywała dla niego uszanowanie.
Odźwierny stanął na progu.
— Czy pan de Saint-Remy jest w domu? — zapytał.
Odźwierny, zamiast odpowiedzieć, przypatrywał się ze wzgardliwą ciekawością białej brodzie, wytartemu kapeluszowi nieznajomego.
— Pana hrabiego niema w domu, — odpowiedział wreszcie i znaczącym gestem wypraszał nieznajomego.
— Więc zaczekam, — odpowiedział hrabia i wszedł.
— Przyjacielu! tak się nie wchodzi do domów, — zawołał odźwierny, pobiegł za hrabią i zatrzymał go za rękę.
— Co, zuchwalcze! — odpowiedział hrabia, podnosząc groźnie laskę — śmiesz mnie dotykać!
Na tak głośną rozmowę Boyer wyszedł na próg domu.