Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/406

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tu znajdziesz, pozwoliłem sobie zapisać ci tę sumę. Przyjmuj ją od przyjaciela, od brata, który już nie żyje“.
— O! panie Rudolfie! — rzekła Rigoletta zalewając się łzami i oddając list księciu, — serce mi się kraje. O Boże, co za serce!
— Poczciwy i godny człowiek — odparł Rudolf wzruszony. — Ale uspokój się: Germain, dzięki Bogu, nie umarł; ten testament przedwczesny dowodzi, że cię kochał szczerze; i jestem pewien, kiedyś i ty go pokochasz z całego serca.
— Lecz oboje jesteśmy tak ubodzy, że może lepiej nie myśleć o tem.
W tej chwili zastukano do drzwi.
— Kto tam? — zapytał Rudolf.
— Chciałbym się widzieć z panią Mathieu — odpowiedział chrypliwy głos.
Rudolfowi zdawało się, że już słyszał ten głos, wziął więc świecę i otworzył drzwi.
I odrazu poznał jednego ze zwykłych gości szynkowni pod Białym Królikiem, tak głęboko występek napiętnował jego młodzieńczą.twarz: był to Barbillon.
Barbillon, który powoził fiakrom, kiedy Bakałarz z Puhaczką jechali do Bauqueval dla porwania Gualezy; Barbillon, zabójca męża mleczarki, która podburzyła cały folwark Annouville przeciw Gualezie.
— Czego chcesz? — spytał Rudolf.
— Mam list do pani Mathieu, ale muszę jej samej doręczyć.
— Tu nie mieszka, spytaj naprzeciwko — rzekł Rudolf.
Zaledwie Barbillon zapukał do drzwi przeciwnych, kiedy pani Mathieu, tłusta, pięćdziesięcioletnia kobietą, otworzyła je ze świecą w ręku.
— Pani Mathieu? — zapytał Barbillon.
— To ja, czego chcesz?
— Mam list do imości i proszę o odpowiedź. — I chciał wejść do pokoju, lecz pani Mathieu nie puściła go, odpie-