Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/373

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dynek. Chciałabym być do ciebie podobną, ja, Wilczycą! Gdyby mi to kto dawniej powiedział, nie uszłoby mu bezkarnie.
— Nie gniewaj się proszę, ale powiedz, czego chcesz, bo ja nie rozumiem ciebie.
— Wczoraj przy robocie widziałam cię dobrze, schyliłaś się nad robotą, łza ci spadła na rękę. To zdaje się nic, ale miałaś wtedy minę tak nieszczęśliwą, że mi się serce krajało, czy myślisz, że to miło? Ja, com zawsze twarda jak skała, nikt mnie nie widział płączącej, a teraz na widok twojej twarzyczki łzy mi w oczach stają! To nikczemnie, sama czuję i dlatego od trzech dni już nie śmiałam pisać do mego Marcjala, bo nie mam spokojnego sumienia. Ty mi osłabiasz charakter, tak dłużej być nie może. Nie, nie, mam lat dwadzieścia, jestem równie jak ty piękna, jestem zła, boją mnie się, tego właśnie chcę, o resztę nie dbam! Przestawanie z tobą na nic się nie zdało, ty mnie psujesz i jeżeli tak dłużej będzie, za dwa tygodnie nie będą mnie nazywali Wilczycą, ale Owcą.
— Wszystko to nie jest skutkiem nikczemności twoich uczuć, ale ich szlachetności; tylko szlachetne serca umieją czuć cudze nieszczęście.
— Nieprawda! — zawołała Wilczyca — to nie jest szlachetność, ale nikczemność, podłość. Potem ja nie chcę, żebyś mówiła, że się rozczulam, bo to nieprawda...
— Już więcej nie powiem, ale ponieważ litowałaś się nade mną, pozwolisz mi być ci za to wdzięczną?
— Co mi stąd przyjdzie? Dziś wieczór jeszcze będę w innej sali, a niedługo zupełnie stąd wyjdę.
— Dokądże pójdziesz?
— Do mego mieszkania.
— Jakże się ucieszysz, gdy znowu zobaczysz Marcjala?
— O! niezawodnie — odpowiedziała namiętnie Wilczyca. — Kiedy mnie tu wsadzili, on dopiero przychodził do zdrowia. Przez siedemnaście dni i nocy nie odstępowałam jego łóżka, sprzedałam nawet połowę rzeczy, żeby za-