Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zamężcia, ona je ułożyła. Wiedziała, z jakiej przyczyny zerwały się poprzednie małżeństwa z markizem i właśnie dlatego wybrała mi go za męża.
— Jakiż miała cel? — zapytał Rudolf.
— Chciała się zemścić na mnie, oddając mnie na ofiarę strasznym mękom.
— Jakim mękom? — zapytał znowu Rudolf.
— Zaraz się książę dowiesz. Markiz d’Harville przyjechał do nas; podobał mi się ze sposobu obejścia, z mowy, z twarzy. Wydawał się dobrym, spokojnym, ale smutnym.
— Czemu go pani nie spytała o przyczynę dwukrotnego zerwania małżeństwa?
— Poznawszy jego dobroć i szlachetność, chciałam to uczynić, lecz wstrzymała mnie bojaźń, żeby mu tem nie sprawić przykrości. Im bardziej się zbliżał dzień ślubu, tem markiz był szczęśliwszy; kilka razy jednak wydawał mi się bardzo smutny. Ze łzami na mnie spoglądał, jakgdyby chciał coś wyznać. Strwożona, zapytałam o przyczynę smutku, a on mi odpowiedział: „Daruj mi pani, ale kiedym najszczęśliwszy, zawsze jestem smutny“. Po ślubie ojciec czule mnie ucałował, a pani Roland, ścisnąwszy mnie za rękę, rzekła: „Pomyśl czasem o mnie wśród szczęścia małżeńskiego, bo ja to małżeństwo skojarzyłam“. Wtedy nie rozumiałam jeszcze prawdziwej treści tych słów.
Coraz bardziej zwiększało się wzruszenie markizy, gorączkowy prawie rumieniec wystąpił na jej twarzy, mówiła jednak dalej rozdzierającym głosem:
— Muszę wszystko powiedzieć, inaczej książę będziesz mną pogardzał. Gdy pierwszy raz mąż mój wszedł do mego pokoju, był dziwnie podniecony i zmieniony. Nagle schwycił mnie za rękę i krzyknął przenikliwie. Chcę wydobyć rękę, błagam go, on nic nie słyszy, twarz wykrzywił konwulsyjnie, wywrócił oczy, na usta wystąpiła mu krwawa piana. Nakoniec wydobyłam rękę