Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

by, że nie mogę chodzić, a na dowód pokażę im ranę, którą mam ma nodze od kajdan. Wieczorom, gdy dziewczyna wyjdzie z księdzem, powiem, że mi lepiej. Pójdę za nią zdaleka, z Kulasem, a potem zaczekam tu w parowie. Nie będzie się nas bała jako znajomych, a gdy zbliży się i dostanę ją w moje ręce, to bądź pewna, że tysiąc franków nam nie zginie. Ale to niedość; za kilka dni możemy tu przysłać Barbillona albo kogo innego na połów, pod warunkiem, żeby się z nami podzielił.
— Niema tobie równego, mój ślepcze! — zawołała Puhaczka, ściskając Bakałarza. — Zgoda! plan prześliczny! Słuchaj, jak całkiem zaniemożesz, to będziesz tylko, radził złodziejom, a zarobisz tyle, co najlepszy adwokat. Jutro więc tu na ciebie czekam.
— Dobrze, Puhaczko, do jutra.
— A! zapomniałam dać wosku Kulasowi, a na folwarku trzeba zrobić odciski zamków. Czy potrafisz dobrze odcisnąć?
— Potrafię, ojciec mnie nauczył. Jużem dla niego odcisnął zamek od szkatułki szarlatana, którą chowa w ciemnym pokoiku.
— Do jutra, Puhaczko.
Baba odeszła do powozu. Bakałarz z Kulasem wyszli, z parowu i skierowali się do folwarku.
Dziwny zbieg okoliczności zbliżył tym sposobem Anzelma Duresmel do żony, której nie widział od czasu skazania na galery.