Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Czy nie mam słusznego powodu mówić, że ten szatański Cabriom zatruł mi życie?
— Pojmuję teraz, dlaczego pan nie lubisz malarzy, — rzekł Rudolf, — ale przynajmniej pan Germain wynagrodził was za psoty Cabriona?
— O! to mi godny chłopiec: szczery, usłużny, niedummy i wesoły; nie taki zuchwały szyderca, jak ten przeklęty Cabrion.
— Któryż to gospodarz domu ma teraz szczęście posiadać pana Germain, tę perlę lokatorów?
— Nie wiem i nikt nie wie, prócz panny Rigoletty, gdzie teraz mieszka pan Germain.
— Któż to jest ta panna Rigoletta?
— Szwaczka i ona też mieszka na czwartem piętrze, — odpowiedziała pani Pipelet; — to także perła!... płaci komorne za każdy kwartał, a jak czysto w jej pokoju! grzeczna dla wszystkich, wesoła, ładna, a przytem pracowita jak mrówka; czasem aż do dwóch franków na dzień zarabia.
— Dlaczego sądzicie, że Riigolefta wie, gdzie mieszka Germain?
— Kiedy się wyprowadzał od nas, — objaśniła pani Pipelet, — powiedział nam: „Nie spodziewam się listów... gdyby jednak przypadkiem nadeszły jakie, oddajcie pannie Rigolecie“.
— Wyznam, że nic a nic nie możnaby powiedzieć przeciwko pannie Rigolecie, — rzekł odźwierny surowo, — gdyby nie była przyjmowała zalecanek i umizgów niegodziwca Cabriona.
— A ty przecież wiesz, Alfredzie, że to nie jej wina.
— Czyż każdy lokator tego pokoju musi koniecznie zalecać się do panny Riigoletty?
— Koniecznie, panie, i rzecz jest bardzo prosta. W tak bliskiem sąsiedztwie, bo stancje obie z sobą się stykają, między młodymi... to trzeba świecę zapalić... to kawałek drzewa pożyczyć, to wody. O, co wody, to nigdy u panny