Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Dajmy im spokój. Czegoście się dowiedzieli z papierów Bakałarza i zeznań Puhaczki, wyleczonej w szpitalu?
— Dowiedzieliśmy się wiele, — odpowiedział Graun, wyjmując zwój papierów z kieszeni; — o urodzeniu Gualezy i o dzisiejszem mieszkaniu Franciszka Germain, syna Bakałarza.
— Bądź pan łaskaw przeczytać mi... Ale, ale, czy ciągle kontent jesteś ze swego ajenta?
— Wyborny... zręczny i dobry do tajemnicy. Pan Badinot ma jawne, albo tajemne związki ze wszystkiemi klasami społeczeństwa; duszą oddany temu, kto go płaci. Niema pobudek nas zdradzać, zresztą ja go każę tajemnie śledzić.
— Naco? dotąd jego doniesienia były dokładne?
— To nic nie znaczy; on jest uczciwy po swojemu.
— Może trzeba mu powiększyć pensję?
— I tak bierze pięćset franków na miesiąc, a prawie drugie tyle na koszta; zdaje się, że ma dosyć: zresztą zobaczymy.
— I nie wstydzi się swego rzemiosła?
— Bynajmniej, nawet się niem szczyci; składając mi raporty, udaje, że jest przekonany, iż idzie o interesy stanu. Nieraz z bezczelnością mi powiada: „Ileżto dla kierowania interesami trzeba wiadomości niepojętych dla prostaka! ktoby naprzykład powiedział, że moje doniesienia wywierają może wpływ na losy Europy!“
— Przedziwne! i podłe dusze rade oszukają siebie.
Ale czytajmy.
Graun zaczął czytać:

Wiadomość o Gualezie.

„Na początku 1827 r. Piotr Tournemine, obecnie osadzony za fałszerstwo na galerach w Rochefort, dowiadywał się u niejakiej Gervais, starej kobiety, przezywanej Puhaczką, czy nie wzięłaby do siebie sześcioletniej