ażeby się już więcej nie spotkać z wzrokiem Magdaleny.
— Brakuje tu jeszcze jednej cyfry — dodał skrupulatny notarjusz.
Paskal zacyfrował, a notarjusz zabrał akt rzucając wkoło siebie zdumione spojrzenie, tak dalece wyraz bladej twarzy Paskala był przerażający.
Magdalena, zachowawszy całą krew zimną wzięła swój weksel, zostawiony na biurku i rzekła do finansisty:
— Ponieważ potrzebować będę wszystkich moich pieniędzy na dalszą podróż, i ponieważ jutro wyjeżdżam, pójdę przeto, jeżeli pan pozwoli, odebrać należytość z tego wekslu.
— Udaj się pani do mej kasy — odpowiedział Paskal, machinalnie, z wzrokiem obłąkanym i krwią zaszłym gdyż po dotychczasowej jego bladości krwawy rumieniec wystąpił na jego twarz.
Magdalena idąc przed notarjuszem, który spróbował ukłonić się jeszcze raz, ażeby mu się powtórnie przypatrzyć, wyszła z gabinetu, zamknęła drzwi i rzekła do służącego:
— Gdzie jest kasa, mój przyjacielu?
— Wejdzie pani w pierwsze drzwi po lewej stronie dziedzińca.
Gdy margrabina wychodziła z salonu, ciężki łoskot rozległ się w gabinecie Paskala. Zdawało się, jak gdyby ciało jakieś upadło na posadzkę; służący, zostawiwszy Magdalenę i notarjusza, pobiegł skwapliwie do swego pana.
Margrabina, odebrawszy w biletach bankowych całą wartość swego wekslu, miała już wsiadać do pojazdu w towarzystwie notarjusza, gdy wtem ujrzała w bramie służącego, z trwogą wybiegającego z domu.
— Cóż się stało? mój przyjacielu — zapytał go notarjusz — zdajesz się być przestraszony.
— Ah! panie, co za nieszczęście! mój pan został tknięty apopleksją... biegnę po doktora.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/885
Wygląd
Ta strona została skorygowana.