drugie drzwi, i znalazł się w gabinecie pana de la Rochaigue.
Odwrócony tyłem ku margrabiemu, czytał z gazety raport posiedzenia izby parów; słysząc otwierające się drzwi, odwrócił się i spostrzegł garbatego, który w dobrym i wesołym humorze, skinąwszy głową, zawołał:
— Dzień dobry, kochany baronie, dzień dobry.
Pan de La Rochaigue nie był w stanie ani jednego słowa odpowiedzieć. Przechylony w swoim fotelu, trzymał ciągle gazetę w ściśniętej konwulsyjnie ręce, jak martwy, z otwartemi usty i oczyma, które zdziwienie i gniew bardziej jeszcze rozwarły, wlepił swój wzrok w margrabiego.
— Widzi pan, baronie, że postępuję z tobą, jak zaufani przyjaciele i korzystam z tego skrytego wejścia — mówił garbaty coraz weselszym głosem, przysuwając krzesło do komina.
Pan de La Rochaigue zaczerwienił się z oburzenia; jadnakże, lękając się bardzo margrabiego, opamiętał się i powstając, rzekł:
— To jest nie do uwierzenia, to niesłychane, to okropne, że ja... zniewolony jestem... do zaszczytu widzenia pana u siebie, mój panie... po scenie, która między nami niedawno miała miejsce... i ja...
— Pozwól pan, kochany baronie; gdybym cię był prosił o chwilę rozmowy, byłbyś mi jej niezawodnie odmówił, nieprawdaż?
— O! niezawodnie, mój panie, gdyż...
— Chwyciłem się więc najlepszego środka, to jest, ażeby napaść na pana. Teraz, uczyń mi pan tę łaskę, siadaj i pozwól pogawędzić ze sobą po przyjacielsku.
— Po przyjacielsku! pan to może mówić, pan, który mnie od czasu poznania się naszego, prześladuje swemi szyderstwy, które mnie zresztą nie dręczą tak bardzo, bo je panu całem sercem oddaję — dodał baron, przybierając parlamentarną postawę. — Po przyjacielsku?
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/577
Wygląd
Ta strona została skorygowana.