Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„W chwili, kiedy pan de Macreuse zniknął w tłumie wychodzących osób, dostrzegłam pana de Maillefort; czy on szedł do kościoła? czy z niego wychodził? nie wiem tego. Panna Helena ujrzała go jednocześnie ze mną, i zdawała się być zdziwiona, a nawet zaniepokojona jego obecnością. Wróciwszy do domu, wspominała mi kilkakrotnie o panu de Macreuse, którego pobożność zdawała się być tak szczerą, a litość dla biednych, tak wspaniałomyślną; mówiła ona, że nie zna tego pana, ale że obudził w niej nadzwyczajne.zajęcie, ponieważ posiada przymioty, które u dzisiejszej młodzieży prawie nigdy napotkać się nie dadzą.
„Nazajutrz wróciłyśmy jeszcze do tegoż samego kościoła, gdzie i pan de Macreuse znalazł się powtórnie; odbywał on swoje modły w tej co i my kaplicy; tym razem zdawał się tak być zatopionym w swojej pobożności, że po skończonej mszy pozostał jeszcze na kolanach, i posadzki prawie czołem swojem dotykał, tak dalece przygnieciony był swoim bólem; wkrótce potem przechylił się nawznak i zemdlał. W takim stanie odniesiono go do zakrystji. Nieszczęśliwy młodzieniec! rzekła do mnie panna Helena, jak on żałuje swej matki! jakież on musi mieć dobre i szlachetne serce! Podzielałam wzruszenie panny Heleny, gdyż więcej niż ktokolwiek pojmowałam boleść pana de Macreuse, którego łagodne i smutne rysy zwiastowały głęboki żal.
„W chwili, kiedy sługom kościelnym niosącym pana de Macreuse otworzono drzwi zakrystji, pan de Maillefort. który stał w bliskości, roześmiał się niemal głośno i z wyrazem szyderskim. Panna Helena zdawała się być coraz więcej zdziwiona i zmieszana, widząc pana de Maillefort już po raz drugi w kościele. — Ten szatan, powiedziała do mnie, przychodzi do domu bożego jedynie dla dopuszczenia się jakiej niegodziwej sprawy.
„Po południu namówiła mnie pani de La Rochaigue, wbrew mojej chęci, do przejażdżki za miasto z nią i jedną jej przyjaciółką; wstąpiłyśmy po drodze po księżnę de Sen-