Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1466

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Serdeczny uścisk Fryderyka przekonał David’a, że został zrozumianym.
W tej chwili wózek ich, zmierzając do stawu, przejeżdżał drogę ku folwarkowi.
Tąż samą drogą pędził właśnie żandarm w największym galopie.
— Czy woda ciągle jeszcze przybiera? — zapytał David żołnierza, zatrzymawszy go skinieniem dłoni.
— Rzeka ciągle przybiera, panie — odpowiedział żandarm, dyszący z utrudzenia — wszystkie groble i tamy zostały przerwane... trzydzieści stóp wody jest na Dolinie... droga do Pont-Brillant zalana... jedyny statek, który miano do ratunku, zatopił się przed chwilą z ludźmi, którzy się na nim znajdowali. Wszyscy zginęli co do jednego. Teraz śpieszę do zamku o pomoc i o statki spacerowe.
I żołnierz ruszył dalej, uderzając ostrogami swego wierzchowca, pokrytego pianą i potem.
— O!... — zawołał Fryderyk w uniesieniu — my przybędziemy jeszcze przed ludźmi zamkowymi, my!...
— Widzisz tedy, moje dziecię, że zazdrość ma swą dobrą stronę — rzekł David, przenikając skrytą myśl Fryderyka.
Wózek wkrótce stanął u stawu. Andrzej, Fryderyk i David z łatwością włożyli na niego lekkie czółno; będąc zajęty tą pracą, David, z przezornością, która go nigdy nie odstępowała, obejrzał jak najtroskliwiej cały statek i wiosła.
— Andrzeju — rzekł do ogrodnika — czy masz przy sobie nóż?
— Mam, panie.
— Podaj mi go; teraz, ty, Fryderyku, wróć się ku domowi z Andrzejem; popędzajcie ile tylko można waszego konia, gdyż woda podnosi się z każdą chwilą... i może pochłonąć tych nieszczęśliwych, którzy czekają ratunku.
— A ty, mój przyjacielu?...