kawaler równie szyderskim głosem i ściskając mą prawą rękę. Później, gdym się zakochała w tym bezczelnym aktorze Clairville; śmialiśmy się oboje z całego serca z tej awantury prezesa i kawalera, kiedym mu to wszystko opowiedziała. Dlatego też owe wyrazy: to sęp! długo krążyły jako przysłowie w gronie naszego towarzystwa. Gdyby mężczyźni...
— Rozumiem, parni, ale niestety... wtedy... były to dobre czasy... tak jest, wtedy...
— Dajże mi pokój z twojemi smutnemi wykrzyknikami, Zerbinetto... wrócą się jeszcze nasze dobre czasy.
— Ale kiedy, pani?
— Ej do licha! na drugim świecie! Powtarzałam to ustawicznie temu grubemu, opasłemu księdzu Robertin, który, powiedziawszy prawdę, był żarłoczny jak wilk jaki, i który dla owych pięknych białych trufli z Piemontu, które mi przysyłała moja kuzynka Doria, byłby się dał ubiczować.
— I cóż pani margrabino, mawiał do mnie ów pobożny kapłan, kiedy naładował sobie brzuch, lepiej już wierzyć choć w nieśmiertelność aniżeli w nic. Ja ci dlatego tylko mówię, moja córko, że na polach elizejskich znajdę znowu moje kwitnące szesnaście latek... i wszystko, co się, z niemi tylko łączy, ażeby jeszcze raz zacząć używać, ale to już na wieki wieków.
— Amen!... oby dobrotliwy Bóg wysłuchał pani margrabiny — odpowiedziała Zerbinetta z udaną pobożnością — szesnaście lat, jaka to piękna rzecz!
— Onegdaj myślałam sobie toż samo w duchu, przypatrując się memu wnukowi, podczas polowania, co to za zapał, jaki ogień! co za żywość w tym chłopcu! jaka to piękna młodość, cóż ty powiesz na to, moja córko?
— Prawdziwy Cherubin do śpiewania swej damie romansów — rzekła Zerbinetta cytując wiersz Beaumarchais‘a — ja też jestem przekonana, że pewna wicehrabina...
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1312
Wygląd
Ta strona została skorygowana.