cierpiącem, możnaby powiedzieć, że odżywasz w tem miłem i ciepłem powietrzu; i jestem przekonana, że ci już teraz daleko lepiej.
— Tak jest, kochana matko.
— O mój Boże! mój Boże! — zawołała pani Bastien, składając ręce jakby do modlitwy — jakie szczęście, jeżeliby to miał być koniec twojej słabości, mój drogi Fryderyku!
W chwili, kiedy młoda niewiasta złożyła ręce, zsunęła się z jej ramion lekka jedwabna mantyla, która jej pokrywała; lecz Marja wcale tego nie spostrzegła.
Fryderyk także nie zauważył tego, i odpowiedział:
— Nie wiem, czy słusznie, kochana matko, ale i ja także mam nadzieję, że to już będzie koniec moich cierpień.
— O! jeżeli i ty masz nadzieję, tośmy już ocaleni! — zawołała Marja radośnie. — Wszakże to pan Dufour mówił... że ta dziwna i przykra słabość, będąca skutkiem zbyt szybkiego wzrostu czasami znika równie szybko i niespodzianie jak powstała; człowiek budzi się z niej, jak ze snu nieprzyjemnego, a zdrowie powraca jakby wywołane siłą czarodziejską.
— Sen!... — zawołał Fryderyk, spoglądając na swą matkę z nieopisanym wyrazem — tak, masz, słuszność, droga matko! to był przykry sen.
— Moje dziecię, co ci jest? Zdajesz się być wzruszony... ale wzruszenie to jest przyjemne, nieprawdaż?... o! ja to widzę.
— Tak, jest ono przyjemne, bardzo przyjemne, gdybyś ty wiedziała...
Fryderyk nie mógł dokończyć.
Zbliżający się tętent, który Marja i syn jej, zajęci rozmową, dopiero teraz dosłyszeli, skłonił ją do obejrzenia się poza siebie.
O kilkanaście kroków ujrzeli jakiegoś jeźdźca, zbliża-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1250
Wygląd
Ta strona została skorygowana.