Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

we formalności zatwierdzą śmierć ojca mego, jeszcze w sercu zachowam nadzieję, że kiedyś zobaczę tego, którego stratę zawsze będę opłakiwać.
— O! żeby się pan tylko nie oddawał złudzeniom.
— Chcę się tak długo, jak tylko będzie można, łudzić, mój panie.
— Większą i szlachetniejszą delikatnością niktby się nie mógł kierować, kochany panie Ludwiku. Jak pan użyje tego majątku?
— O tem tak długo nic nie postanowię, dopóki pozostanie mi chociaż odrobinka nadziei, że zobaczę jeszcze mego ojca. Proszę pozostać depozytorem majątku, i nadal nim tak zawiadywać, jak dotąd.
— Mogę ten zamiar tylko pochwalić i podziwiać — odpowiedział notarjusz wzruszony. — Postępowanie pana jest takie, jakiego z dotychczasowego postępowania jego spodziewać się było można. Nie mógł pan lepiej uszanować pamięci ojca. Dokument, dotyczący renty dożywotniej, jeszcze dziś przygotuję.
— W tym względzie muszę panu podać bliższe szczegóły, które się może wydadzą śmiesznemi.
— Co pan chce powiedzieć?
— Tę biedną kobietę, której zamierzam wyznaczyć dożywocie, los przez całe życie tak okropnie prześladował, że stała się zapalczywą, straszną, gwałtowną i niedowierzającą. Obietnica polepszenia jej bytu byłaby daremną, jeżelibym jej namacalnie nie udowodnił. Ażeby tę nieszczęśliwą przekonać o prawdziwości mej obietnicy, zabieram piętnaście tysięcy franków w złocie, bo to jedyny środek, aby udowodnić tej biednej kobiecie moje dobre chęci.
— Ależ nic prostszego, kochany panie Ludwiku, proszę brać, ile sobie życzysz, a ja jeszcze dziś wykończę dokument.
Ludwik opuścił notarjusza i udał się do Mariety.