Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cia, które męstwem na chleb pracuje! Widok takiego ubóstwa wzbudziłby w tobie także gorzkie uczucie.
— To prawda, ale co chcesz? Ja jestem filantropem i ekonomistą na mój sposób; żyję z czasem, a nie mając nic lepszego do czynienia, wydaję ostatni sous. Nikt mnie nie będzie posądzał, że nie popieram przemysłu luksusowego.
— Mój przyjacielu, ja nie posądzam twego szlachetnego serca, a w teraźniejszych czasach, daje ten, który bogactwo swe pełnemi garściami rozrzuca, ludziom pracę, a praca to chleb, pomimo tego chwalisz chciwość.
— Eh! przyjacielu, jeden powód więcej! — Jakto?
— Któż ma chwalić zdolności rusznikarza, jeżeli nie żołnierz? Dobrego konia, jak nie jeździec? Dobroć instrumentu, jeżeli nie muzyk? Gdyby Paganini był papieżem, prekanonizowałby Stradiviariusza, którego instrument tak mistrzowsko grał. Ja, który sobie roszczę pretensję, iż gram dobrze na miljonach, jabym mego wuja w poczet świętych zaliczył, gdyby tylko sprawiedliwość pozwoliła, żeby cudowny instrument rozrzutności, który on fabrykuje, zbierając sous do sous, pewnego dnia dostał się w moje ręce.
— O, mój Boże!
— Co ci to, Ludwiku?
— Ty jeszcze nie wiesz?
— Cóż takiego?
— Ale tak, mój biedny ojciec pisał mi, że pan Ramon postanowił nagle przyjechać do Paryża.
— Mój wuj jest w Paryżu?
— Ach, Florestanie, zdarzają się dziwne przypadki.
— Jakim tonem ty to mówisz? Co to ma znaczyć?
— Opowiadam ci o planach mego ojca, że sobie życzył, abym ożenił się z panną Ramon.
— Cóż dalej?
— Twój wuj, który nie wiedział, że jestem przeciwny