Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

runki interesu, który mu proponowałem. Potem samby pan osądził, czy wymagania moje były wygórowane. Jeżeli jednak panom przeszkadzam, to proszę pofatygować się do salonu, ja zaś tu będę czekać na decyzję pana Richarda.
— To racja, mój zacny panie Porquin — odrzekł Florestan.
Z temi słowy uchwycił Ludwika pod rękę i zaprowadził do przyległego salonu, a zwracając się do lichwiarza, dodał:
— Jak powrócę, powiem panu powód mego przybycia; albo zaraz panu powiem: potrzebuję zaraz dwieście luidorów, tu przejrzyj pan te papiery.
To mówiąc, wyjął z kieszeni zwitek papierów, które rzucił na stół lichwiarzowi, poczem wszedł z przyjacielem do salonu.
Bezwzględność, z którą zdemaskował pan Saint-Herem pana Porquin była nowym ciosem dla Ludwika. Z bólem serca pomyślał, iż Marieta oddała się takiemu nędznikowi. Nie mógł też ukryć przed przyjacielem wzruszenia, a biorąc tegoż za ręce, rzekł z płaczem:
— Ach! Florestanie, jakim ja nieszczęśliwy!
— Przeczuwałem to, mój biedny Ludwiku; bo dla tak rozsądnego i pracowitego młodzieńca jak ty dostać się w szpony takiego łotra jak Porquin znaczy tyle, co djabłu się zaprzedać. Powiedz mi, co ci się stało; popadłeś w długi? Zażądam na dziś wieczór dwustu luidorów. Podzielę się z tobą, albo dam ci całą sumę; ja sobie w inny sposób pomogę. Dwieście luidorów przecież wystarczy, aby długi popłacić pisarza notarjalnego. Nie mówię tego, aby ci przez to sprawić przykrość. Może więcej potrzebujesz, to zobaczymy. Tylko się nie udawaj do Porquina, boś zgubiony. Ja znam tego łotra.
Ludwika propozycja przyjaciela napełniła takiem zadowoleniem, iż zapomniał na chwilę o swoim smutku.
— Ach, Florestanie, jakiś ty dobry! gdybyś wiedział,