Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1013

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ła Renaud, nawet w epoce jego najświetniejszego położenia).
Pani d’Infreville przybyła wkrótce pod gęste sklepienie drzew pomarańczowych, w środku których wznosił się ów biały domek wiejski.
— Czy pani de Luceval jest tutaj? — zapytała Walentyna głosem wzruszonym nieco.
Stara służąca zatrzymała się natychmiast, przyłożyła palec do ust, jak gdyby chciała pani d’Infreville zlecić milczenie; następnie skinieniem ręki pokazała na lewo i stanęła w milczeniu.
Walentyna zatrzymała się także mimowolnie.
Oto co ujrzała:
Dwa wiszące karaibskie łóżka, plecione z trzciny w rozmaite kolory, rozpięte były w niewielkiem od siebie oddaleniu, pomiędzy gałęziami drzew pomarańczowych.
Jedno z tych łóżek było próżne. W drugiem spoczywała Florencja.
Pewien rodzaj lekkiego żagla z białego płótna w niebieskie pasy, rozpiętego nad łóżkiem, rozdymał się pod tchnieniem powstającego wiatru i lekko kołysał tem napowietrznem posłaniem.
Florencja, z obnażoną szyją i rękami, w białym lekkim płaszczyku, drzemała spokojnie w postawie zachwycającej rozkoszą i wdziękiem. Na prawej ręce oparta była niedbale jej piękna głowa, a świeże tchnienie wietrzyku muskając pogodne czoło młodej kobiety podnosiło kiedy niekiedy pukle jej jasnych włosów, lewa jej ręka wisiała z niechcenia za łóżkiem, trzymając jeszcze szeroki wachlarz, którym się przed uśpieniem chłodziła. Jedna z jej maleńkich nóżek, okryta cienką pończoszką szkocką spuszczała się także z łóżka, odkrywając dziecinną niemal stopę, obutą w mały pantofelek z czerwonego safjanu.
Nigdy Walentyna nie widziała Florencji ładniejszą, świeższą i czerstwiejszą; jej różane usta nawpół otwar-