Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

każdéj przepaści. W miarę jak oczy jéj goniły za pędem wody, doznawała pewnego rodzaju zawrotu. Ciągle oparła o poręcz, z głową zwieszoną na rękach, pochylała się coraz bardziéj nad rzekę.
— Tu jednakże jest zapomnienie wszystkich cierpień! — rzekła do siebie nieszczęśliwa dziewczyna; tu jest bezpieczny przytułek przeciwko wszelkim prześladowaniom nędzy, przeciwko obawie głodu, choroby lub nieszczęśliwéj starości.... takiéj jaką jest starość mojéj chrzestnéj matki... Mojéj chrzestnej matki! a cóż się z nią stanie bezemnie?
W téj chwili Maryja uczuła, że ją ktoś silnie uchwycił za rękę, i usłyszała głos wołający na nią z pewném przerażeniem:
— Uważaj, dziewczyno, ty do wody wpadniesz!
Dziewica zadrżała, odwróciła się, rzuciła obłąkanym wzrokiem wkoło siebie i spostrzegła jakąś czerstwą kobietę, rysów łagodnych i uczciwych, która dodała z łagodnym wyrzutem:
— Wiész ty, moje dziecię, ty jesteś bardzo nierozważna, ażeby się tak przechylać na po-