Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cznie; późniéj wyzdrowienie moje nowo uczyniło postępy, tak, że pomyślny skutek już z pewnością dawał się przewidziéć; nareszcie przyszedłem zupełnie do siebie, tak, że przed dwoma dniami mogłem już wyjść ze szpitala. Opowiedziéc ci co ja czułem kiedym się już znalazł przy zdrowym rozsądku, i przy pamięci mojéj przeszłości, byłoby dla mnie niepodobieństwem. Zbudziłem się, jakem ci to przed chwilą powiedział z długiego, głębokiego snu pięcioletniego. Piérwszą moją myślą, przyznaję ci się ze wstydem, była myśl skąpca.... W co się obróciły moje skarby? jaki użytek z nich zrobiłeś? Wczoraj, kiedy drzwi szpitala otworzyły się przedemną, pospieszyłem do mego notaryjusza, twego dawnego pryncypnła i mego przyjaciela.... Wyobraź sobie jego zdumienie! Oto są jego słowa: „Pierwszą myślą twego syna, kiedy przymuszony był uwierzyć powszechnemu przekonaniu o twéj śmierci, było uważać się tylko za depozytaryjusza twego majątku, i nie rozporządzać nim pierwéj, jak dopiéro po trzydziestu sześciu latach wieku, obracając jedynie małą sumkę na utrzymanie siebie i żony; lecz w pół roku. wróciwszy do zdrowia po bardzo ciężkiéj chorobie, przypuszczając, że śmierć mogłaby go zabrać przed spełnieniem tego co sobie za święty poczytywał obowiązek, syn twój zmienił swe zdanie, i zwierzył mi się ze swoich zamiarów, które ja z całéj duszy zatwierdziłem. — Ale jakież to były