Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/320

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzisiejszéj nocy, każdy, kto zechce odwiedzać go może.
— Dziękuję wam za tę radę, za którą niezawodnie pójdę, — odpowiedział mulat ocierając oczy i wchodząc ze swoim przewodnikiem do kościoła.
Tłum tak już był wielki, że starzec przymuszony był wyrzec się nadziei dostania się do wielkiego ołtarza, gdzie właśnie obrządek się rozpoczynał; jakoż po chwili namysłu powrócił pod chór i stanął w bliskości kropielnicy.
Podczas ślubu, przy którym każdy z obecnych w duchu serdeczne składał życzenia dla nowożeńców, rysy mulata zwiastowały głębokie, dziwne jakieś wzruszenie; zdawał on się być zatopiony w pewnym rodzaju zachwycenia, jak gdyby nagłe jakieś objawienie odkryło przed jego oczyma nowy jakiś widnokrąg, dotąd obcy dla niego; dla tego téż, po chwili głębokiéj zadumy, ukląkł i złożywszy ręce w cichéj modlitwie spuścił osiwiałą swą głowę na piersi.
W kościele panowało uroczyste milczenie; nagle od wielkiego ołtarza rozległ się wdzięczny i poważny głos kapłana spełniającego