w części na list, któremu już tylko adresu brakowało.
— O! mój Boże! co za nieszczęście! — krzyknęła Maryja. — Otóż i cały mój list poplamiony atramentem.
— Jakiż to niezgrabny ze mnie człowiek! — dodał starzec z twarzą zagniewaną. — Ale, nie wiele się złego zrobiło, bo list nie jest długi. Piszę prędko, i jeżeli mi zostawisz dziesięć minut czasu, to list będzie na nowo przepisany; teraz przeczytam ci piérwszy, czy nie znajdziesz coś do dodania lub zmienienia.
— Mój Boże!.. co ja to pracy panu zadaję.
— Nie gniewam się, to nastąpiło z mojéj winy moje dziécię, — odpowiedział starzec.
I pisząc, głośno czytał list, tak jakby go na nowo przepisywał, i jak gdyby sam sobie dyktował.
Kiedy się pisarz temu nowemu oddawał zatrudnieniu, zdawało się, że jakaś gwałtowna walka wewnętrzna odbijała się w jego rysach: już to wzdychał z pewném zadowoleniem i radością, już znowu zdawał się być pomięszanym unikając starannie wzroku niewinnéj Maryi. Ta oparłszy się łokciem na stole i z głową pochyloną ścigała smutnym i zazdrosnym wzro-
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/25
Wygląd
Ta strona została przepisana.