Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnie obwiniał o dziwaczny egoizm, o okrucieństwo. Kto wie, nareszcie czy świadomość tego przyszłego bogactwa, nie byłaby nieznacznie, skaziła twoich najpiękniejszych przymiotów?
„To jeszcze nie wszystko, i wybacz mi, synu kochany, tę szaloną obawę, tę niespokojność tak ubliżającą twemu szlachetnemu sercu; dla cieszenia się słodyczą twego synowskiego przywiązania w tém wszystkiém co jego bezinteressowność miała w sobie najczystszego, najrzeczywistszego, najświętszego, nie chciałem za mego życia obudzać w tobie widoków na przyszłą tak wielką sukcessyję.
HNareszcie ostatni powód, i ze wszystkich może najważniejszy, skłonił mnie do utajenia przed tobą naszych skarbów... ja ciebie tak kocham... że niepodobieństwemby mi było widziéć cię znoszącego najmniejszy niedostatek, gdybyś był wiedział, że odemnie tylko zależało uczynić ci życie wygodniejszym i przyjemniejszém.
„Mimo pozornéj sprzeczności jaka zdaje się zachodzić pomiędzy tém uczuciem a mojém postępowaniem względem ciebie, synu ko-