Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

otwiera oczy.... Maryjo! czy ty mnie słyszysz? to ja jestem!
Rzeczywiście, dziewica zaczęła zwolna wracać do przytomności; głowa jéj zwieszona na posłanie, podniosła się nieco; jéj oczy zaczerwienione i nabrzmiałe łzami, błąkając się wątpliwie po otaczających przedmiotach, zatrzymały się na Ludwiku. Wkrótce potém, zdziwienie, radość, odbiły się w jej spojrzeniu, i powiedziała głosom cichym i osłabionym:
— Ludwiku, to ty jesteś? Ah! nie miałam już nadziei...
Potém, gdy smutna rzeczywistość przyszła jéj na myśl, odwróciła głowę, którą spuściła na kolana pani Lacombe, i rzekła do niéj głosem bolesnym:
— Ah! chrzestna matko, on tu przyszedł po raz ostatni... już wszystko skończone!
— Wszakże ci mówiłam, że ty ją dobijesz! — zawołała pani Lacombe w rozpaczy.-Wychodź ztąd natychmiast! O ja nieszczęśliwa kaleka! nie mieć tyle siły, ażeby tego człowieka za drzwi wyrzucić! On mi ją chce zabić, pozbawić mnie ostatniego kawałka chleba!
— Maryjo, rzekł Ludwik głosem błaga-