Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/879

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

którym widziałem ją klęczącą... bronić po przeciw pasożytnym roślinom; zamierzałem na wiosnę zasadzić na nim kilka polnych kwiatów, wiedziony nadzieją że gdy Regina kiedykolwiek powróci, przekona się że jest ktoś co starannie grób ten pielęgnuje, że ją wzruszy ta troskliwość, której jednak źródła nigdy nie wykryje.
Upatrywałem nakoniec jakiś szczególny związek między niespodzianém pojawieniem się Reginy, a szczérém mojém postanowieniem poprawy. Dziwna ta okoliczność uświęcała niejako moje mniemanie, że każdy krok ku dobremu coraz bardziej przybliży mię do Reginy.
Że mię przybliży?... nie... niedobrze się wyrażam, bo nie mogłem miéć nadziei ujrzenia jej znowu, a tém mniéj zbliżenia się do niéj... ale, jakkolwiek uznając całą dziwaczność i daremność téj dziecinnéj namiętności, sądziłem, że im uczciwszym będę, tém większego, że tak rzekę, nabędę prawa do myślenia o Reginie, ale tę myśl słodką i gorzką zarazem, tę tajemnicę świętą, przyrzekałem skryć na zawsze w głębi serca mojego.
Teraz, dojrzalszy wiekiem, zaledwie zdołałbym sam sobie wytłumaczyć, jakim sposobem te myśli dziwaczne, lecz najgorętszą czułością napiętnowane, rodzić się mogły w dziecku lat moich; atoli pojmuję one, skoro pomyślę o przedwcześnie rozwi-