Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/534

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Z tych, jedni w niedziele szukają rozrywki w czytaniu poetów albo myślicieli, innych ożywia i raduje widok publicznie wystawionych arcydzieł sztuki; inni znowu mają upodobanie w wdzięczném uwielbianiu piękności przyrody, umiejąc znaleźć podziw, przepych i w jéj całym ogromie i w jéj najdrobniejszych utworach; zarówno ich czaruje i religijnie wzrusza wspaniałość promienistego zachodu słońca, jak widok iskrzących się ciał niebieskich podczas pięknej letniéj nocy, lub zajmuje ciekawe badanie małéj kępki polnych kwiatów, albo téż owadu ze złotym i szmaragdowym grzbietem a gazowemi skrzydły.
Atoli, nader mała jest (i inaczéj być nie może) liczba tych, którzy mimo trosk, mimo trudu ciągle pracowitego, przykrego, niemal od cudzéj łaski zależącego, nieraz opłakanego i zwierzęcego stanu, zdolni są nabyć i utrzymywać w sobie te delikatność pojęcia, te świeżość wrażeń, te szlachetność myśli, niezależnie towarzyszące rozsądnym uciechom.
Wielu z pomiędzy proletaryuszy, jakkolwiek pracowici i uczciwi, wzrosło w niewiadomości, w nieobrobieniu, pozbawieni swobodnego wykształcenia, które jedynie wznosi, uszlachetnia natchnienia i wzbudza smak do wyborowych uciech, do delikatnych rozrywek.
Cóż się tedy dzieje? oto po całym tygodniu przymusu, niedostatku, pracy, ulegają naturalnéj i nieodpartéj potrzebie rozkoszy.