Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dowaną równolegle do galeryi obrazów) i udali się do sali jadalnéj, na któréj białém drewnianém filtrowaniu, spajaném złotemi listwami, wisiały piękne z różnych epok myśliwskie malowidła.
Na stole wznosiły się cztéry wielkie srebrne i rzeźbą zdobne świeczniki, dźwigane przez gruppy figur również srébnych, ale powleczone odcieniem ołowianym, właściwym starym złotniczym wyrobom. Każdy z tych wspaniałych świeczników, istnych arcydzieł, wybiegał w sześć wijących się gałęzi, które naśladowały winną latorość obciążoną liściem i gronami pysznie z kruszcu wyrobionemi; wpośród nich spoczywał lekki srebrny koszyczek, niby koronka ażurowo wyrobiona, napełniony naturalnemi kwiatkami, których świéża barwa cudnie odbijała przy blasku jarzącego światła. Tu i owdzie krzepł szampan w chłodzących naczyniach z czeskiego kryształu, świetnych jak rubiny, dźwiganych również przez gruppy srébrnych figurek, a oprawnych także w wielkie, srebrne winne latorośle, które niby delikatna gierlanda, okrążywszy brzegi naczyń, zaokrąglały się w pyszne antaby. Wreszcie całe nakrycie z srébra było odpowiednie temu przepychowi, a biesiadnicy, dzięki szczęśliwemu pomysłowi, zamiast siedziéć na szczupłych krzesłach, wygodnie