Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pani Wilson smutnie poruszyła głową, i chcąc niby uniknąć dolegliwych wspomnień, czule całując swą córkę, dodała:
— Mówmy o tobie, moja luba... Wiész... że w czasie mojéj podróży, co dzień od ciebie odbierałam listy; nagle, listy twoje ustały;... pisywała do mnie twoja ciotka; przez nią to, doszła mię wiadomość o twojéj chorobie;... wyjeżdżam,.. przybywam i znajduję cię prawie konającą...
— O moja matko!... ty kochałaś... i przybyłaś,.. pojmuję teraz jaką poniosłaś dla mnie ofiarę!...
— Jeżelim się dla ciebie poświęciła, moja córko, to ty nie znasz jeszcze com poświęciła... Przybywam... zastaję cię konającą; a ty wyznajesz mi twoję szaloną miłość... W rozpaczy, jakim bądź sposobem pragnąc cię przywołać do życia,... przyrzekam, że cię zaślubię Scypionowi;... nadzieja, ślepe zaufanie w mojém słowie, wywołują zbawienne przesilenie: odzyskujesz zdrowie, żyjesz, jesteś ocaloną!... ale ja, powinnam była dotrzymać obietnicy, którą ci uczyniłam... powinnam była połączyć cię ze Scypionem, albo lękać się, abyś znowu nie wpadła w otchłań boleści i śmierci, z któréj cię tak cudownie wyrwałam, czyniąc ci obietnicę zbyt śmiałą.