Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, nie byłem ja tylko silnym wolem, bo i na rozsądku mi nie zbywało... Nie zbywało go także i Groźnemu, memu ostatniemu psu,... bo on na jedno skinienie prowadził, pędził, lub wstrzymywał trzodę tam, gdziem chciał, i sam jeden bronił lepiéj, jak zagroda[1] każdego lasku i każdego pola... I cóż! mimo swego rozsądku, mimo dzielności ten pies zdechł tu, na moich kolanach, ślepy, bezzęby.... i prawie skaleczały z łaski wilka, którego udusił... Groźny, ja, albo Zdziczały, to wszystko jedno. Ha! złośliwi mówią: cóż to, czy on; wyzdychają kiedy,... te darmozjady, te niezdary? a poczciwi znowu wołają: biedny Zdziczały biédny ojciec Jakób!... biédny Groźny! w swoim czasie, jaki to był wół!... jaki robotnik!... jaki pies! Dziś oto wszyscy trzéj na słomie, zniszczeni swym obowiązkiem, i chyba już tylko do rychłéj śmierci zdolni.
Łzy spływały z oczu młodéj dziewczyny, bo ni gdy jeszcze starzec z taką goryczą na los swój nie narzekał.

— Ojcze Jakóbie, — rzekła pochylając się ku starcowi, — czyż mię już nie poznajecie? to ja, Bruyére, która was tyle kocha... Przed chwilą jeszcze

  1. Rodzaj płotu zrobionego z młodych splecionych gałęzi, którym w Solonii opasują lasy i pola, aby bydło nie mogło dostać się do środka.