W chwili gdy nowy i gwałtowny powiéw wiatru poruszał zewnętrznemi okiennicami, drzwi których klamka lekko puściła, otworzyły się...
Lecz niezupełnie.
Pan Duriveau sądził że wiatr drzwi otworzył, na chwilę obejrzał się, lecz znowu wpadł w dumania: na jego energicznej twarzy kolejno malowały się sprzeczne uczucia miotające jego duszą; lecz, w téj chwili wyraz twarzy hrabiego świadczył, że tym uczuciom przewodniczy wspaniałomyślność... Dwakróć smutnie poruszył głową, a po jego ustach, zwykle dumnych i pogardliwych, przebiegł uśmiech politowania.
Wtedy otworzyły się na rościerz drzwi dotąd nieco tylko uchylone, ale otworzyły się lekko, a na przeciwległéj im ścianie, zupełnie w cieniu pogrążonéj, ukazała się twarz Klaudyusza Gérard...
Z odkrytéj głowy wykradacza równie i z włosów jego kożucha, ściekała woda; czarne błoto na spodniach świadczyło że musiał brnąć po bagniskach i torfowym gruncie.
Postrzegając że hrabia zajęty czytaniem, Klaudyusz Gérard zdawał się mówić gestem i fizyonomią:
— Tego się spodziewałem...w sam czas przybywam...
Potém po grubym kobiercu cicho zbliżył się do pana Duriveau i położył mu na ramieniu swą szeroką rękę.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1779
Wygląd
Ta strona została przepisana.