Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1627

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pani przysyła ten papiér. Kazała mi zaczekać.
I oddałem skrypt mojemu panu.
— Dobrze... powiedział — zaczekaj w bibliotece.
W kilka minut późniéj oddał mi inną grubą kopertę, mówiąc:
— Odnieś to pani de Montbar.
Zamyślony wróciłem do księżny.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Tak jest, głębokie i bolesne wzruszenie księcia, wpatrującego się w portret żony, miesza wszelkie moje myśli... on ją jeszcze kocha... on ją zawsze kochał namiętnie. Ale w takim razie jakże pojmować jego powrót do niecnych nałogów? Nie, nie, to niewczesne uwielbianie, jest tylko chymerą, fantazją chwilową!... Taki człowiek nie zdoła nigdy zapewnić szczęścia Reginy... przeszłość aż nadto o tém przekonywa.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

To com się dowiedział od starego Ludwika w chwili poufnego wylania się, wznieca we mnie nowe powątpiewanie.
Jeden tylko mam sposób naocznego przekonania się o prawdzie: jutro będę się widział z księciem, pomówię z nim, muszę koniecznie zgłębić myśli jego.
Potém roztrzygnę między nim a Justem.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .