przytykają skryte schody wiodące do pokoju Ludwika.
Od dwóch miesięcy zdrowie pana de Montbar zwątlone, może w skutku niesfornego życia. Rzadko kiedy jada z księżną, i pod pozorem dosyć częstéj słabości, u siebie osobno do stołu nakrywać każe. Ciągle jest ponury, milczący, zaniedbuje się, on niegdyś tyle wytworny.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Korrespondencya miedzy księżną a kapitanem Just trwa bez przerwy. Dzisiaj znowu zaniosłem na pocztę list Reginy do niego adressowany.
Długo list ten trzymałem w ręku, patrząc nań z boleśnie ścisnioném sercem i gorzką ciekawością; tylko co nie dopuściłem się niegodziwego nadużycia zaufania... Szczęściem przezwyciężyłem pokusę.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Mniejsza o to... wiém że się kochają. O! ileż... cierpiałem... ileż jeszcze cierpię gdy o tém myślę!...
...Lecz odważnie! odważnie, biédne zbolałe serce moje! Zbliża się przesilenie namiętności Reginy, jakiekolwiek zaś ono będzie, zawsze wpłynie stanowczo na przyszłość księżny. W téj chwili... najważniejszéj pewno w całém jéj życiu... może jéj jeszcze potrzebnym będę; ale skoro się jéj los ustali i moja powinność spełniona będzie.