Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miéć mogącego; nosił jasnowłosą perukę z puklami; miał wyłożony wielki kołnierz od koszuli i krótki kaftanik... słowem ta dziwna osoba ubrana była jak mały chłopczyk w moim wieku... Aby zapewne.uzupełnić złudzenie, dmuchał z całéj siły w małą blaszaną trąbkę. Tak paradując na swym drewnianym koniu, objechał wkoło rotundę.
— Byłto zapewne waryat! zawołałem, oddychając po chwili okropnéj trwogi.
— Waryat? rzekła patrząc na mnie Baskina; potem dodała porozumiawszy się spojrzeniem z Bambochem, tak jest, mój dobry Marcinie... byłto waryat...
I po chwili milczenia rzekła znowu:
— Milord książę, bo to był on, w rzeczy saméj miewał czasami przywidzenia bardzo blizkie szaleństwa.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

I ja w mojéj naiwności powiedziałem był Bakinie:
— Ten człowiek był waryat... lecz dalszy ciąg naszéj rozmowy, którego pióro moje nie śmie tu powtórzyć, przekonał mię że był raczej potworą doprowadzoną do okropnych monomanij już przesyceniem, już przedwczesném nadużyciem wszelkich rozkoszy, na jakie pozwalają ogromne i od dzieciństwa bez pracy nabyte bogactwa.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .