Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

spodnie i długa szara z grubego płótna bluza, nasiąkła przenikliwą wieczorną mgłą. (To wydziedziczone pokolenie nie zna koszul). Jego rudawe włosy, sztywne i gęste, jeżyły się jak grzywa; zapadłe i blade policzki, szkorbutycznéj białości usta, zagasłe oko, wlokący się chód, świadczyły iż miał gorączkę, że się wyrazimy po krajowemu. O środkach zaradzających téj niszczącéj chorobie, nieszczęśliwi osadnicy tamtejsi, ani nawet pomyśleć mogą; bo lekarz zwykle zbyt daleko mieszka, a wreszcie odwiedziny jego drogo kosztują; mają więc gorączkę i nie pozbywają się jéj, aż gorączka wyczerpie ich życie, lub nawzajem oni przezwyciężą gorączkę. Ostatni wypadek jednak nadzwyczaj bywa rzadki.
Płowy, brodaty, zaszargany, wychudły pudel, dopomagał chłopcu w pędzeniu trzody, którą wreszcie mały pastérz z wielką trudnością zdołał zamknąć w błotnistéj, zimnéj oborze, z strzechą w kilku miejscach zapadłą; zaradził wszakże tej niedogodności ciskając na rozpadliny strzechy kilka wiązek jodłowych gałęzi.
Widać było, że wzajemna przychylność, oparta na częstéj zamianie usług i zupełném podobieństwie istnienia, wiązała małego pastérza z jego