Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mrzesz z nędzy, że cię powoli trzeba poić bulionem. Słuchamy jego rozkazów, i mam nadzieję, że wkrótce zechcesz połknąć porządną porcyę bulionu, a przytém dobrą szklankę wina.
A gdy chciałem oświadczyć całą moję wdzięczność temu zacnemu człowiekowi, rzekł daléj:
— Cierpliwości... dobra wiadomość nigdy sama nie przychodzi, lakierowane kapelusze to dobre dzieci; otóż cośmy sobie powiedzieli; — Michał, nasz stajenny parobek, odprawił się; jeżeli ten biédny młodzieniec zechce tymczasem przyjąć jego miejsce, nic w tém nie będzie złego. Będzie, jak Michał, mieszkać na poddaszu nad stajnią; w nocy będzie pilnował koni, napoi je z rana, u my mu, równie jak Michałowi, zapłacimy po trzydzieści soldów dziennie; prawda, biédny chłopcze, mówił daléj mój zbawca, niebardzo to zaszczytne dla ciebie, który przybyłeś zająć w Paryżu jakąś świetną posadę; ule nakoniec zawszeto chléb, a mając chléb... można przyjść do czegaś....otóż i wszystko. Jeżeli podoba ci się miejsce Michała, to bez dalszego gadania, obejmujesz je skoro zupełnie wyzdrowiejesz, bo lekarz powiedział że potrzebujesz jeszcze naszych starań.... Nie turbuj się zatem o nic, jest nas tutaj dwudziestu, a jak każdy da po dwa soldy dziennie, wyżywimy cię póki znów sił nie odzyskasz.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Dzięki Bogu, przeminął czas najostrzejszych prób moich. Nie potrzebuję mówić, z jaką wdzięczno-