Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

upokorzony (bo on okazał czułość), okropna oziębłością Scypiona; ale że ostatnie słowa syna schlebiały ulubionym zasadom hrabiego, i, że się tak wyrazimy, niby popierający dowód, przyszły w pomoc nieuleczonéj pogardzie jego dla pewnéj klassy ludzi, rzekł więc po chwili:
— Wiem ja dawno, że gmin wiejski jest równie zepsuty jak gmin miejski.... że wiejski kał stanie za miejskie błoto!
A ulegając, jak zawsze, piérwszemu poruszeniu, hrabia porwał kolebkę i z wielkiém zdziwieniem syna unosząc ten smutny ciężar, nagle wyszedł z jaskini; potém zwróciwszy mowę do wieśniaków niecierpliwie oczekujących wypadku poszukiwań, piorunującym głosem zawołał:
— Patrzcie, czcigodni wieśniacy, nieszczęśliwi, a nadewszystko cnotliwi śmiertelnicy! oto tak wasze córki postępują ze swemi dziećmi... skoro są im na zawadzie.
I postawił kolebkę na urwisku skały.
W czasie chwilowéj nieobecności pana Duriveau, Latrace ulegając prośbom pani Wilson, pojechał aby wezwać pana Beaucadet i kilku żandarmów; wkrótce téż wachmistrz przybył w towarzystwie dwóch szeregowych, i właśnie zsiadł z konia