Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i żem przybyła do ciebie po wysłaniu twego listu.
— Prawda...
— Teraz, kochana przyjaciółko... zamawiam sobie całe twoje pobłażanie, a może także i litość twoją dla reszty mego opowiadania...
— Litość, pobłażanie! czyliż nie jesteś ich naprzód pewną, biedna moja Walentyno?... Będąc w małżeństwie jak ty nieszczęśliwą, prześladowaną, upokorzoną, któżby cię nie żałował? ktoby cię nie usprawiedliwił? Ale mów... słucham cię...
— Nie wiem czym ci wspomniała o tem, żeśmy zajmowali pierwsze piętro domu Pana d’Infreville; okna mego sypialnego pokoju wychodzą na niewielki ogródek zależący od parteru domu sąsiedniego. Może na trzy miesiące przed odkryciem że mój mąż miał kochankę, i kiedy jeszcze bardzo był cierpiący, ogród i parter o których ci mówię, niezamieszkałe od pewnego czasu, wielkiéj uległy zmianie; życie jakie prowadziłam wtedy, zatrzymywało mnie prawie ciągle w pokoju, gdyż słabość męża nie pozwalała mi nigdzie wychodzić. Było to na początku lata. Zamknąwszy się w moim pokoju, kiedy Pan d’Infreville nie potrzebował mo-