Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

najobojętniejszym! Tak... tak, Panie... są tacy ludzie... wiem o tem aż nadto dobrze!
— I Pani także?...
— Jakto?
— Miałażbyś i Pani mieć sposobność poznania jak dalece trudnemi do uleczenia są te charaktery w których siła gnuśności opiera się wpływowi najsilniejszéj woli?
I oboje spojrzeli na siebie ze zdumieniem, ponieważ dojrzeli dziwne jakieś podobieństwo w swojem położeniu.
Lecz młoda kobieta pierwsza przerwała to milczenie, odezwawszy się z uśmiechem:
— Słuchaj Pan... nie mówmy o tym przedmiocie... gdyż budzi on zbyt bolesne wspomnienia w mej duszy.
— Tak... tak... nie mówmy o nim, bo i ja mam przykre wspomnienia, a wspomnień tych unikam jak hańby... jak podłości jakiéj... ponieważ hańbą jest i podłością czuć myśl swoją często zajętą tymi których nienawidzimy, którymi pogardzamy!... Ah! bodajbyś Pani nigdy nie doświadczyła téj mieszaniny, żalu wstrętu i miłości, które życie czynią niekiedy nieznośnem.
Młoda kobieta słuchała swego towarzysza z coraz większem zdumieniem; mówiąc o so-