Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie pamiętam nazwiska téj wioski; lecz w żywéj zachowałam pamięci i nigdy nie zapomnę uprzejméj usługi Pana... gdyż odprowadziwszy nas do saméj wsi, musiałeś Pan później gonić za swoim orszakiem... który, jak mi się zdaje, udawał się w stronę północną?
— Tak jest, Pani.
— I spodziewam się, że go Pan dopędziłeś, bez żadnego przypadku? Myśmy się bowiem bardzo obawiali o pana... W okolicach tych drogi są tak niebezpieczne śród licznych przepaści... a potem i owi rozbójnicy mogli jeszcze czatować w skalach.
— Nie, Pani... połączyłem się z moim orszakiem bez najmniejszego przypadku, tylko mój muł musiał nieco kroku swojego przyspieszyć.
— Rzeczywiście, przyznaj Pan... że to jest szczególne zdarzenie ażeby w ogrodzie Luxemburskim odnawiać znajomość zabraną w pustyniach Brazylii..
— I bardzo szczególne,... Pani... Ale oto śnieg zaczyna padać; czy Pani pozwolisz ofiarować sobie rękę i mój parasol?... będę miał zaszczyt odprowadzić Panią... jeżeli zezwolisz... do pierwszego placu gdzie znajdziemy dorożkę..
— Prawdziwie, Panie, nadużywam grzeczno-