Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A dzisiajszego wieczoru z nadejściem nocy, kapitan ma przejeżdżać tędy...
— Jesteś tego pewnym?
— Dzisiaj rano, w chwili kiedym z Dieppe wychodził... nasz wysłannik upewniał mnie jeszcze, że kapitan kazał na poczcie konie zamówić na godzinę czwartą po obiedzie, będzie więc tu pomiędzy piątą i szóstą, a tam stanie z nadejściem nocy.
— Tysiąc piorunów... wszystko nam sprzyjało, i gdyby nie ten łotr kontrabandzista...
— Pietri... rzekł Anglik wróciwszy znowu do dawnéj spokojności, — może nie wszystko jeszcze stracone, gwałtowność do niczego nie prowadzi, pomówmy tylko z zastanowieniem.
— Mówić z zastanowieniem! kiedy mnie wściekłość o mało nie zadusi...
— Ślepy nigdy nie widzi swéj drogi.
— Ale kiedyś taki spokojny, toć ty chyba nie czujesz nienawiści dla tego człowieka?
— Ja!
Trudno byłoby powiedzieć z jakim przyciskiem Anglik wyrzekł ten jeden wyraz, ja.
Po chwili milczenia odezwał się głosem ponurym.