Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/353

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie wiem o tem: ale w téj chwili dano mi znać, że Segoffin, który wczoraj rano wyjechał, teraz powrócił, i właśnie rozmawia z Panną Sabina... Być więc może że przywiózł jakie wiadomości od jéj ojca...
— Daj to Boże!.... Ale jeżeli Pan Cloarek rospacz swą przeżyje... jakież to będzie niewyczerpane źródło łez i boleści dla niego i jego córki... w odkryciu téj nieszczęsnéj tajemnicy!...
Coż ja ci mam na to powiedzieć, moje biedne dziecię? z jakiejkolwiek strony zapatruję się na przyszłość, zawsze zdaje mi się ona być ponurą i złowrogą.
— Ah! miałaś słuszność, moja ciotko, odwagi... odwagi nam trzeba! O! tak... większéj potrzeba odwagi ażeby widzieć cierpienie tych których kochamy, aniżeli gdybyśmy sami cierpieli.
W téj chwili weszła do pokoju kobieta doglądająca Onezyma w jego słabości, mówiąc do Zuzanny:
— Pan Segoffin pragnie pomówić z Panią Robertową, jak równie z Panem Onezymem, jeżeli tylko chory będzie go mógł przyjąć u siebie.
— O! mogę... mogę... — odpowiedział skwapliwie młodzieniec podnosząc się na posłaniu.