Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miały za jedyny cel zapewnienie mi pięknego posagu.
— Bez wątpiena...
— Więc sam widzisz... że we śnie moim... Pan Onezym niepotrzebował majątku.
— Pozwalam... że w małżeństwie przez sen... równość majątkowa nie jest potrzebna.
— A w małżeństwach prawdziwych... mój ojcze... to ona jest rzeczą niezbędną?
— Niezbędną... nie, moje dziecię... ale przynajmniéj pożądaną.. Teraz przejdźmy do innego punktu...
— Jeszcze?
— O! nie na tem koniec... bo skoro mi zwalasz...
— Mów... mów, mój ojcze kochany...
— Pan Onezym nie ma żadnego stanu, tem i żadnego położenia w świecie.
— Biedny młodzieniec... tym większego godzien jest z tego powodu politowania... Któż może policzyć na karb jego winy tę przymuszoną bezczynność? Czyliż mu zbywa na sercu, dobréj chęci, nauce, zdolności? Nie, o nie!... tylko to nieszczęsne kalectwo przeszkadza mu do wszystkiego coby tylko chciał przedsięwziąść.