Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i późniéj dopiero, przypadkiem, spostrzegłyśmy jego nieszczęśliwy przypadek.
— Do licha! to wasz pan Onezym jest prawdziwym bohatyrem.
— Bohatyrem? nie, mój ojcze, gdyż jakeśmy właśnie dzisiaj wieczorem razem z nim mówiły, ci których nazywają bohatyrami, zabijają, i krew przelewają, gdy tymczasem pan Onezym...
— Przelewa wrzącą wodę?
— O!... mój ojcze!
— Mój Boże!... jakimże ty wzrokiem na mnie spoglądasz!
— Bo też... ty, co zawsze jesteś tak sprawiedliwy!...
— Co chcesz, moje dziecię, gdzież tu moja niesprawiedliwość!...
— Żartujesz sobie z rzeczy tak ważnéj... tak smutnéj... mój ojcze kochany... gdyż Zuzanna widząc tak okropną ranę pana Onezyna, zbladła z przerażenia... a jednak Zuzanna nie szczędzi dla niego swoich szyderstw!... nigdy go inaczéj nie nazywa jak biednym krótkowidzem,... biednym inwalidą popisowym!... i rzeczą to jest bardzo prostą, przy jéj szczerem uwielbieniu dla wszystkiego co jest wojsko-