Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Och, znam cię, znam — gderała Julja — chcesz mnie uspokoić i udobruchać pochlebstwami... niebardzo ci trudno zresztą... Alle, choć się nie gniewam, powiem szczerze, nie jesteś już tak grzeczny i usłużny, jak dawniej. Pamiętasz, kazałam ci wczoraj przynieść ciasteczek dla Tripole‘y — wiesz przecież, że pamięć o suczce, to najlepszy środek podobania się mojej ciotuni... no i znowu zapomniałeś...
— Postaram się wynagrodzić to stokrotnie — odpowiedział pan de Mantal, starając się ukryć głębokie zniecierpliwienie i nieukontentowanie. — Powinnaś mi wierzyć — dodał po chwili wesoło — wiesz przecież... czego ja nie robię, byle się kochanej cioci podobać.
— Wiem o tem i dlatego też, Edwardzie, często jej mówiłam: ja go bardzo kocham, przekładam nad bogatych paniczów... Tyle nawet nie chciałam przyjąć od ciebie... ot, tyle... — pokazała mu paznokieć — bo dla ciebie jednego mam całe moje serce... Ciotka mi jednak mówiła: Juljo, wybieraj między Edwardem, a swoją ciotką, albo — albo i niestety, mój drogi, omal się nie poświęciłam... dobrze, żeś ją zdołał udobruchać. Ach, byłabym najszczęśliwszą z kobiet, bo cię kocham, kocham serdecznie... Ach, jaki tu dym... możebyś otworzył trochę okna!
— Czy ci nie będzie zimno? Dziwne doprawdy, bo ten kominek nigdy nie dymi.
— Widać zatem, że mnie jakiś pech prześladuje, bo dymił i za przeszłą razą. Ale pocóż kazałeś mi przychodzić? Jeżeli masz jakiś ważny interes, nie możesz mi go u mnie powiedzieć?
— Nie, mój aniele, nie. Dla ciebie, jak dla minie samego ważną jest rzeczą, abyś się tutaj tego dowiedziała, Tak — dodał z czułym, melancholijnym uśmiechem, wciąż pozostając na klęczkach i jedną ręką obejmując taję Julji — tak, moja droga, zdaje mi się, że wyrazy moje będą bardzo poufałe.
— Cóż się stało mój Edwardzie, że tak czule dziś mó-