Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— No, zapewne....znając cię dobrze, sam wołałbym widzieć cię w Paryżu z innym mentorem, bo... W czasie mojej wizyty u niego przyszedł doń jakiś jego bliski przyjaciel, dobry, zdaje się, ananas... — niejaki markiz de Beauregard... tak, Beauregard — zapamiętaj sobie to nazwisko... ten markiz nie najlepsze na mnie zrobił wrażenie... Zresztą trzeba mu oddać tę sprawiedliwość, ten pan markiz traktował mnie bardzo grzecznie — jednakże wydaje się mieć rzeczywiście światowe wychowanie i ogładę. Mimo to, jakoś nieswojo czułem się w towarzystwie tych światowców, gdy zaś już zabierałem się do odejścia, miałem szczęście ujrzeć piękność, którą kuzyn twój nazywał Julją — rzeczywiście piękna.
— A to co za jedna?
— O ile miałem zorjentować się z tego, co później czytałem w jakiejś gazecie, jest to jakaś znakomita komedjantka... lafirynda jedna!... Łatwo się domyślisz, mój kochany, że na widok takiego ptaszka, ksiądz Keronëllen poczuł się jeszcze głupiej i czemprędzej rejterował z gościnnego domu twego kuzyna. Co do ciebie jednak, kochany Ewinie, powinieneś odwiedzić tego hrabiego de Montbal, zwłaszcza, że ci sprzyja, choćbyś tam miał natknąć się na markiza de Beauregard i ową pannę Julję... Ten młody hrabia ma już pewne stosunki, jest otrzaskany w wielkim świecie, zna sporo osób i nawet w interesach z tym Dunoyer‘em może ci być pożyteczny. Tedy, mój chłopcze, jedź, nie zwlekając, do Paryża... jedz, jak możesz najprędzej, a będzie to zbawienne nietylko dla twych interesów, ale i dla zdrowia. W wielkiem mieście zapomnisz o swej melancholji i już za kilka miesięcy powrócisz spokojny, a może i na małżeństwo ochota ci przyjdzie.
— Wiesz co, masz słuszność! — zawołał Ewin. — Moja rozdrażniona imaginacja płodzi tu najdziwaczniejsze urojenia — może ruch i zgiełk Paryża, sama nawet podróż i zmiana miejsca pobytu, zaprzątnięcie się interesami, uleczą mój niepojęty, chorobliwy smutek. — Tak, mój