Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziękują Bogu, żeim noc dał przeżyć i proszą, aby im czarnego chleba nie brakło? Proste, szczere słowa zacnego proboszcza zrobiły na Ewinie korzystne wrażenie, korzystniejsze, niż jego perony. Podał księdzu Keronëlen serdecznie rękę i rzekł szczerze:
— Przebacz mi, mój przyjacielu; masz słuszność; w głowie tak mi się mąci, że czasami sam siebie nie poznaję... No, bo widizsz, te myśli mnie zabijają...
— Co, mój biedny przyjacielu, myśli cię zabijają? Niestety!... Przydałoby się, żebyś częściej zaglądał do Generis... dla oczyszczenia umysłu i serca. Myśli cię zabijają?... Ach, mój Boże... to rzecz bardzo naturalna... jest to historja wiadomości dobrego i złego... szukałeś i szperałeś, a znalazłeś ból i gorycz samą... Zamiast postępować, jak dobry chrześcijanin, jak prawy bojownik wiary, za którą przecież krew przelewałeś, zamiast wypełniać zadania, dla jakich cię Bóg, jak każdego człowiewa stworzył, stałeś się marzycielem, fantastą, djabli wiedzą, czem... Chłopcze, powiedz, mi, co ci właściwie dolega?
— Alboż ja wiem?... Alboż ja mogłem kiedy przewidzieć że moje myśli, niegdyś spokojne i wesołe, zakołyszą się nagle, jak czarne, rozhukane, straszliwe fale wzburzonego morza? Przecież nic niema spokojniejszego, nic czystszego, nad źródło, z którego potok spływa z hukiem do oceanu. Najprzód odczuwałem skłonność do samotności... pogrążyłem się w niej z rozkoszą... a w miarę, jak podziwiałem jej słodycz, żałować począłem, że nie mogę jej dzielić z ukochaną żoną.
— A wiesz, naprawdę pięknie i mądrze mówić zaczynasz! Ale ileż to razy ja sam zachęcałem cię, żebyś się ożenił! A przecież mój Boże, jakże by ci to łatwo przyszło!
— Zapewne, lecz pogrążony w marzeniach o ideale,