Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/325

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zawsze powinni sobie pomagać. Przytem, może jesteś jaką damą i widać, żeś nie stworzona do biedy; my ci pomożemy i ocalimy tego aniołka od zguby...
Nagle turkot, niezwykły na tej zatraconej uliczce, zatrząsł szybami okien.
Był to pojazd pocztowy.
Teresa nadsłuchiwała z silnem, męczącem wzruszeniem; drżała cała nerwowo, po chwili zaś zaśmiecił jej w oczach płomień jakiejś niepewnej nadziei.
Na schodach rozległy się głośne krotki i głos Piotra, który prowadził kogoś na górę, mówiąc:
— Tak, proszę pana — tędy, tędy.
Teresa zadrżała tak gwałtownie, aż Augusta wykrzyknęła:
— Boże, co pani jest?...
Nagle drzwi otworzyły się.
W świetle świecy, którą niósł Piotr, na progu ukazał się jakiś mężczyzna...
Na widok jego, Teresa popatrzyła chwilę, wydała okrzyk i zakryła twarz rękoma, mówiąc, jakby z rozczarowaniem:
— Ach, to nie on... to pan de Ker-Elliot!...