go znikła ironja; zdawał się dać ponosić rozczuleniu i rzekł poważnie, ale bez surowości.
— No, rzeczywiście, to mnie rozbraja! Biedne dzieci! Ależ to śliczna historja! A zatem pobierzcie się, jak macie do tego ochotę; im prędzej, tem lepiej!
Hrabiemu aż serce zabiło z radości; przecież dopiął celu!
— Ach, mój ojcze, ileż dobroci! Teraz dopiero mogę odczuć całą wielkość mej winy wobec tak dobrego ojca! — zawołała Teresa, zalewając się łzami i padając swemu rzekomemu ojcu do nóg.
— Ach, teraz możemy nazywać się twojemi dziećmi! — mówił pan de Montal, zakrywając oczy rękoma; zdobył się nawet na upuszczenie kilku łez, dla większego zaś efektu pad w objęcia pana Dunoyer, wołając:
— Tak, teraz jesteśmy twojemi dziećmi!
Bankierowi chciało się zażartować, z de Montal‘a i Teresy, więc udawał rozczulenie, od którego był bardzo daleki. Na uścisk hrabiego, odpowiedział głośnym śmiechem i, mocno ściskając pana de Montal, zawołał:
— Jakże to czuła scena, jakże dramatyczna! Panie de Montal — czy to nie robi na tobie wrażenia,, że gramy Robert’a Macaire’a?[1]... Wszak prawda, że wyglądam na Wormspire‘a?... A przytem, mój drogi, kiedy powiedziałeś: teraz jesteśmy twemi dziećmi... to pomyślałem sobie... Och, kuglarzu, kuglarzu!
Dla Teresy cała gadanina pana Dunoyer była zupełnie niezrozumiała; chociaż znała wspomnianą przez bankiera sztukę, jedyną rzeczą, jaka ją uderzyła, była ironja bankiera po nienaturalnie jakoś wyglądającem rozczuleniu. Przeczuwała jakieś okropne rozwiązanie tej sceny — podniosła się i znowu usiadła w milczeniu.
- ↑ Robert Macaire — tytuł komedji Lemaitre‘a (1834 r.) — sprytny aferzysta, ubiegający się o rękę córki barona Wormspire‘a, rzekomo wielkiego bogacza, okazującego się wkońcu zupełnym bankrutem. Imię Robert Macaire noszą bardzo często bohaterowie lekkich frincuskich wodewilów.